Re: Hyde Park
Data: 25 Dec 2011 - 12:23:00
Żeby ci co nie znają języka tez mogli sie cieszyć to całą noc tłumaczyłem ten tekst. Nie musicie dziękować.
Black Diamond zawodnik Alex Honnold odwiedził Polskę w listopadzie i przysłał nam wielkiego e-mail, w który opowiada o swym nowym odkryciu - lokalnych pakerni, które można uznać za proste ale efektywne.
Większość wspinaczkowych ścian w Stanach Zjednoczonych jest budowana dla przyjemności społeczeństwa, maja być czymś w rodzaju placu zabaw dla dorosłych, aby przyciągnąć więcej ludzi do sportu. Wychowałem się w salach gimnastycznych w tym stylu. Zabawa, dobre oświetlenie, czystość, takie obiekty starały się być dobra inwestycja, która może przyciągnąć harcerzyków i przyjęcia urodzinowe.
W połowie listopada odbyłem 11-dniowa wycieczke do Polska, pod pretekstem 13. dorocznego Explorers Festival i prezentacji w Łodzi, ale także dla turystyki rodzinnej. Jestem w połowie polakiem i moja mama i siostra postanowiła przyjechać w tym samym czasie i odwiedzić swoje korzenie. Odbyliśmy podróż po różnych miastach, a dla mnie to oznaczało wizytę w 4 różnych polskich pakerniach, starając się utrzymać formę.
W przeciwieństwie do USA polskie pakernie były surowe. Ściana w USA jest przeznaczona dla zabawy, polskie przypomniał mi bardziej małe ośrodki szkoleniowe. Chwytotablice, strome jaskinie bulderowe, kampusy, obciążenia, wszystko stłoczonych w ciemnym, zakurzonym zakątku. Nie jest to naprawdę miejsce do gry, ale z pewnością miejsce oby sie stać niezwykle silnym. I było oczywiste od oglądania wszystkich bywalców, że biorą to dość poważnie. Ludzie rozciagają sie, rozgrzewają, wspinaja po trudnym, a następnie robią ogólnorozwojówkę, wszyscy z pewną dyscypliną, która nie widać bardzo często w Stanach Zjednoczonych. Widziałem dzieciaki robiące treningi obwodów na stromych ścian bulderowych (robiąc co pare minut wciaż ten sam 20-ruchowy obwód aż do wyczerpania).
Jednak pomimo nieco zastraszającej powagi miejsca, ludzie wydawali się bardzo mili. Każdy wchodzący na pakernie ściskał dłoń każdemu, kto już tam był, nawet jeśli nie znają się nawzajem. Tak więc za każdy razem, gdy ktoś wszedł na bulderownie witał sie ze wszystkimi. Całkiem nie rozumiałem tej idei ale stwarzało to na pakerni bardzo rodzinna atmosferę. Podobnie jak wiele rzeczy w Polsce, nie miałem pojęcia, co się dzieje, ale w pewien sposób mi się to podobało.
Ale przede wszystkim, tym, co Polskie pakernie pokazał mi, to że jakość centrum szkolenia jest o wiele mniej ważne niż jakość szkolenia osoby. Nie potrzeba wielkich sal gimnastycznych, nowych chwytów, lub czystych pomieszczeń . Ludzie byli po prostu bardzo nakręceni i trenowali ostro. Naprawdę, myślę, że po prostu, przypominało mi to się czasy kiedy darzyłem wspinanie wielka pasją będąc młodszym. Ciagły zapał żeby isć na pakernie i ciężko sie starać. Ten żarliwy zapał został troche przygaszony przez ciągłe roadtripy i nieograniczony dostęp do skał, ale dobrze jest móc sobie uświadomić raz na jakiś czas jakim darem jest możliwość nieprzerwanego wspinu w skałach.
Cieszę się, że wspinacze z Polski byli tak hojni otwierając przede mną drzwi i pozwalając trenować z nimi.
- Alex
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-12-25 14:41 przez Marcin_S.