jeśli sami o sobie nie napiszemy ....
Jaja były straszne
Zbieranina z Kielc wyruszyła rano w dobrych humorach.
Na miejscu pic i wiatr patagoński!
Wałek Kot W Butach jako lider i jedyna szansa na sportowy wynik zaczął elegancko odfajkowywać drogi na zewnątrz jaskini a
Silnoręki Maniek Z Nowymi Nomicami poprowadził swoją pierwszą linię DT.
Pododdział zgredów ze smętnymi minami udał się cicho w kącik Jasnej gdzie z falującymi getrami przedarł się przez drogę po trawkach ( w topo coś koło 3 - dla nas minimum 4), następnie pozbierał ekspresy na murze - potem było raz lepiej, raz gorzej
bloki , loty i udane prowadzenia na szóstkach
Czarę goryczy przelał oczywiście Wallo Śmiały ( potajemnie działający w środku jaskini) oznajmiając że właśnie pociągnął Żabę
Nie pozostało nic innego jak zmierzyć się z zarazą.
Doktore naparł kompletnie bez wiary - próby z sięgnięciem do sztajnpulera , podostrzenie dziaby i psychy pilnikiem i poszedł.... A poszedł w wielkim amoku: nie wydał nawet jednego dźwięku nie mówiąc o rozpoznawalnym "kuuuuuuurua".
Prawa dziabkę trzymał cały czas na skrócie (tak startuje się w drogę ) przez co "kuśtykał" na całej drodze ledwo dostając do chwytów . Na nic zdały się wrzaski z dołu - stary lis odseparowany od otoczenia pocisnął pięknie do końca. Tak zrobiona droga ma trudności około ósemkowe
Kraul cniacha czyli ostatnich gryzą psy:
Ciężar odpowiedzialności przygniatał klatę - z tyłu głowy czaiła się myśl aby zasymulować otwarte złamanie. Zwalczył strach przed porażką i podniósł rękawicę. Na krótko bo zanim zaczął , wysmyknął się ze słynnego sztajnpulera z żabiej pi..y. "To się nie liczy - nie mówiliście że tam tak płytko" . Reszty nie pamiętał. Niesiony dopingiem i bezbłędnym fleszowaniem z dołu , trzymając czekanów resztkami wiary , dodziabał do mostka w dachu. W przypływie szaleństwa rzucił się mu w objęcia , przytulił czule i wpiął linę do topu...
dziwne to dłubanie w wapieniu, dziwne a może fajne
pzdr
cniach