Finał MP w balderingu...
Wysłane przez:
dr know
()
Data: 10 Dec 2014 - 23:01:00
...oczami Mistrza panelu i słowa:
Czas na finał… Nie bez potknięć…
Nareszcie też nadeszły te ostatnie zmagania, impreza wyczekiwana przez cały sezon. Finały, do których awans bywa lepszą nagrodą niż zwycięstwo w niejednych zmaganiach. Spektakl światła i cienia, wzmocniony gęstym tłumem niespotykanej gdzie indziej widowni. Perełka sezonu. Rarytas. Cymes. No i niestety – stało się, co się stać wcale nie musiało. Tegoroczny deser wypadł mdło: śmietana pod tort kwaskowata, ktoś wypił kieliszek wódki wzmacniający czekoladową masę, a galaretka za nic nie chciała ułożyć się równo. W dodatku zapomniano o włożeniu ciasta do lodówki, więc nieco oklapło… A bez metafor?
Słaba organizacja zaplecza dla zawodników to na KFG niedobry standard, dotychczas łagodnie traktowany w ocenach zawodów, więc jak zwykle obecny i w tym roku. Ściany „czarkowej” nająć się nie udało (koszta, negocjacje…), więc rzecz ratować musiały sławetne „huśtawki Oleksego” – na szczęście jeszcze żywa, ale już niestety historia polskiego balderingu. Materaców za mało, więc po każdej rundzie finału krótka przerwa na ułożenie ich pod nowym problemem – rzecz bez znaczenia dla „niedzielnych kibiców”, żenująca dla bardziej wytrawnego obserwatora. Rafał „Szpakowski” Nowak na zawodach obecny…, ale jako widz – dawno nie był równie potrzebny, a potrzebny jest niemal zawsze. Ściana bez podwyższenia, oświetlona słabo (top męskiej „jedynki” tonął w gęstym mroku). Na końcu zabrakło podium, ale na szczęście również publiczności, której nie zatrzymywał na dekoracji żaden następujący po niej atraktor. Kto nie zawiódł? Ci, co zwykle. Chwytowi.
poz_dr